piątek, 21 października 2016

Jestem reprezentantem?


Źródło: www.sportowefakty.pl

Chociaż od ostatnich meczów eliminacyjnych naszej kadry minęły już prawie dwa tygodnie, wciąż nie milkną echa licznych wydarzeń, które przewinęły się przez te kilka dni zgrupowania. Z jednej strony po trzech spotkaniach mamy na koncie siedem punktów i w grupie ustępujemy jedynie Czarnogórze, która zgromadziła tyle samo oczek co Biało-Czerwoni, a prowadzi tylko dzięki lepszemu bilansowi bramkowemu. Co więcej, w rankingu FIFA awansowaliśmy na rekordowe piętnaste miejsce, a tak wysoko jeszcze nigdy wcześniej nie byliśmy. Na papierze wygląda to pięknie. Niestety, kto oglądał zmagania Polaków, ten wie, że zarówno z Danią, jak i (zwłaszcza) z Armenią, nasi piłkarze zaprezentowali się przeciętnie, a gdyby nie fura szczęścia i geniusz Roberta Lewandowskiego, zamiast sześciu punktów, równie dobrze moglibyśmy nie zdobyć ani jednego. Dużo wskazuje też na to, iż kiepska forma niektórych zawodników ma swoje przyczyny poza boiskiem, gdyż obecnie najwięcej mówi się o domniemanej aferze alkoholowej, w której mieli uczestniczyć niektórzy kadrowicze. Chociaż z pewnością sporo w tym plotek i niedomówień, ewidentnie jest coś na rzeczy, zwłaszcza gdy czyta się wypowiedzi selekcjonera Nawałki i prezesa Bońka.

Adam Nawałka, selekcjoner z klasą. Źródło: www.pinterest.com
Zgodnie z definicją zawartą w słowniku języka polskiego, reprezentacja to inaczej „grupa osób występująca w czyimś imieniu", a także „grupa zawodników reprezentująca w zawodach barwy swojego kraju, klubu lub miasta". Ciekawie wygląda jednak zestaw synonimów tego słowa. Możemy tam znaleźć między innymi takie hasła, jak: „przedstawicielstwo", „delegacja”, „okazałość”, „wystawność”, czy nawet „elegancja” i „splendor”. No właśnie, ilekroć mówi się o reprezentowaniu przez kogoś danej grupy ludzi, w domyśle pojawia się osoba najlepsza w swoim fachu, która nie tylko potwierdzi własną klasę, ale i przedstawi w jak najlepszym świetle środowisko, z którego się wywodzi. Selekcjoner drużyny narodowej zawsze stara się, aby powołania wędrowały do zawodników najlepszych na swoich pozycjach, czyli takich, którzy nie tylko nie przyniosą wstydu na cały świat, ale z dumą będą walczyć o jak najwyższe uznanie dla swojego narodu. Szkoda tylko, że niektórzy zapominają, że reprezentując kraj, robią to nie tylko na boisku, ale przez cały okres zgrupowania. Także na treningach, w hotelach i w czasie wolnym.
Rozumiem, że w ostatnich latach w reprezentacji panuje dobra atmosfera i sporo zawodników to prywatnie dobrzy znajomi. Rozumiem, że jeżeli dwoje przyjaciół nie widziało się przez dłuższy czas, to naturalnym będzie dla nich wspólne uczczenie przerwania rozłąki. Rozumiem nawet to, że tacy panowie spotkają się na pogaduchach przy piwku i dobrym jedzeniu, w końcu alkohol jest dla ludzi, a kto ma trochę oleju w głowie, ten wie, na ile może i powinien sobie pozwolić. Zupełnie jednak nie rozumiem, a wręcz obrzydza mnie, gdy słyszę, że między meczami, tak ważnymi dla milionów kibiców w naszym kraju, co poniektórzy piłkarze nie potrafią powiedzieć sobie stop i najzwyczajniej w życiu się upijają. Obrzydza mnie, gdy słyszę, że jeden z nich wchodził na kolanach po schodach, drugi wymiotował na oczach recepcji hotelu, a trzeci zarwał noc i na pomeczową analizę spotkania z Danią trzeba było go dobudzać. Najbardziej jednak obrzydza mnie „tumiwisizm” i bezczelne wykorzystywanie dobrego (i niestety trochę naiwnego) serca selekcjonera. Osobiście uważam, iż Adam Nawałka jest najlepszym sternikiem kadry od czasów Antoniego Piechniczka – po pierwsze, osiągnął historyczny wynik (ćwierćfinał Euro 2016 i pechowa porażka po rzutach karnych z późniejszym mistrzem, Portugalią), a po drugie, jest człowiekiem z prawdziwą klasą. Nie tylko świetnie prezentuje się w trakcie spotkań i konferencji prasowych, ale żyje też w zgodzie z władzami PZPN, a dodatkowo ceni sobie zdanie kibiców i zawodników, co pozytywnie odróżnia go na przykład od takiego pana Smudy czy Janasa. Jakże bezczelnym jest więc żerowanie na jego opiekuńczej i wręcz ojcowskiej postawie względem zawodników, którym ufa i liczy na jak najlepsze występy ku chwale i zadowoleniu ojczyzny.

Łukasz Teodorczyk, źródło: http://i.iplsc.com

W kontekście reprezentacyjnej balangi, w mediach najczęściej przewijały się dwa nazwiska – Boruc i Teodorczyk. Sporo uwagi poświęcono także obecnemu dyrektorowi kadry i jednocześnie eks-reprezentantowi, Tomaszowi Iwanowi, odpowiedzialnemu za różnego rodzaju integracje w drużynie. Gdzieś też można było usłyszeć plotki o Gliku, a co poniektórzy liczyli na pojawienie się na liście nazwiska Sławomira Peszki, który przez swoje alkoholowe ekscesy z przeszłości stał się legendą jeszcze za życia; jednak tym razem najwyraźniej stronił od procentów, ewentualnie wypił swój „przydział” w sposób kulturalny. O ile podwójny recydywista Boruc już dawno nie jest wyborem numer jeden w bramce i jego pożegnanie z kadrą nie wpłynęłoby znacząco na poziom zespołu, o tyle postawa świetnie ostatnio dysponowanego w barwach Anderlechtu Bruksela Łukasza Teodorczyka budzi niepokój i niesmak. Oglądając spotkanie z Armenią, miałem wrażenie, że zamiast lidera klasyfikacji strzelców ligi belgijskiej, w trykot z numerem 14 przyodział się jakiś podstawiony i zupełnie niedoświadczony junior. Przy praktycznie każdej akcji był spóźniony, nie potrafił poprawnie obliczyć toru lotu piłki, a irytacja jego partnera z ataku, Roberta Lewandowskiego, z każdą minutą tylko się pogłębiała. Absencja kontuzjowanego Arkadiusza Milika była wyraźna aż nadto, a zejście Teodorczyka z boiska przyniosło ulgę wielu oglądającym. Wyrażam zatem nadzieję, że pogłoski o zachowaniu Glika są nieprawdziwe, gdyż w formie jest to jeden z najlepszych stoperów w Europie; niestety w meczach z Danią i Armenią naprawdę sprawiał wrażenie, jakby był nieco „wczorajszy”.
Adam Nawałka i Zbigniew Boniek twardo deklarują, iż balangowiczom nie popuszczą, a dobro zespołu stawiają ponad indywidualności. Możemy oczywiście cieszyć się, że u nas, w przeciwieństwie na przykład do takiej reprezentacji Anglii, największe gwiazdy to także najwięksi profesjonaliści. Lewandowski, Błaszczykowski, Piszczek czy Fabiański to na tyle inteligentni i doświadczeni piłkarze, że doskonale wiedzą, ile kosztowałaby ich jedna głupia decyzja, przez którą mogliby przekreślić lata ciężkiej pracy i wyrzeczeń, aby dojść do tak wysokiego poziomu. Szkoda tylko, że nie wszyscy potrafią zaprezentować klasę i zaprzepaszczają wielką szansę, którą dało im życie. Wśród zawodowych piłkarzy często można znaleźć ludzi, którzy wywodzą się z trudnych środowisk, a piłka nożna okazała się dla nich jedyną drogą ku lepszej egzystencji. Niektórzy, pod okiem mądrych trenerów i psychologów, osiągają szczyt i chcą na nim pozostać jak najdłużej, co jednak wiąże się z brakiem jakichkolwiek kompromisów; inni niestety zadowalają się transferem do przeciętnego klubu za granicę, a wraz z pojawieniem się obiecujących sum na koncie, tracą swoje ambicje i nie zależy im już na dalszym rozwoju.

Jakub Błaszczykowski i Robert Lewandowski, źródło: http://jastrzabpost.pl

Ktoś mógłby powiedzieć, że picie alkoholu to nic zdrożnego, a piłkarze to dorośli ludzie, którzy przecież odpowiadają za swoje czyny. Jeżeli jednak reprezentacja kojarzy nam się ze słowami, które przytoczyłem na początku wpisu, każdego zawodnika wysłanego na boje z innymi nacjami powinien obowiązywać swego rodzaju protokół dyplomatyczny. W końcu wolelibyśmy chyba, żeby nasz naród był rozpoznawalny w sportowym świecie dzięki swojej waleczności, nieustępliwości i klasy na boisku (oraz poza nim!), a nie z zakrapianych do rana imprez, po których zawodnicy nie mogą dojść do siebie nawet w trakcie meczu. Z całego serca życzę także naszej drużynie, aby jak najwięcej członków zespołu wzorowało się na Lewandowskim czy selekcjonerze Nawałce, a zdobycze punktowe odzwierciedlały wydarzenia na boisku i nie były tylko wynikiem niebywałego szczęścia. Następny i niezwykle ważny test już 11 listopada w Bukareszcie!

Pozdrawiam,
Daniel Wu., AKA Bzdur Stejk

2 komentarze:

  1. Że tak napiszę, Polacy mają opinie tych co dużo piją i balują wiec akurat ci pijący kibice nie powinni mieć nic przeciwko takiej "reprezentacji" bo jest jak najbardziej realna :) gorzej z tymi nie pijącymi ich złość może być zrozumiała. No ale to jest niestety pijacka etykieta polaczków :)
    Osobiście uważam, że tych piłkarzy z balangi powinni wyrzucic z kadry. Po pierwsze żeby pokazać że lepiej nie pić na zgrupowaniach. Nie przestrzegasz reguł - wylatujesz. Dwa to mamy tyle piłkarzy w kraju, niech dadzą szanse następnym.
    Fajny tekst. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak to się popularnie mówi - "pić trzeba umić" ;) Tak jak napisałem, osobiście nie mam nic do spożywania alkoholu, jednak powinno się to robić z głową, tj. w odpowiednim miejscu i czasie oraz w stosownych ilościach. Kadrowi balangowicze najwidoczniej tego nie rozumieją i zgadzam się z Tobą, że powinno im się pokazać drzwi, ewentualnie zawiesić w prawach reprezentanta na jakiś czas.
    Dziękuję za miłe słowa i również pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń