wtorek, 12 czerwca 2018

Russia 2018 World Cup




I znów się zaczyna... miesiąc pełen małżeńskich kłótni, przyjacielskich i biznesowych zakładów, energicznych rozmów do późnego wieczora. Test dla wszystkich dekoderów i telewizyjnych odbiorników, szlaban na "M jak Miłość" czy "Barwy Szczęścia", ofensywa niezdrowych przekąsek i napojów w każdym domu. Amnestia na małe grzeszki typu powrót do domu po północy, czy jedno piwko więcej z kolegami. Dominacja koloru zielonego, a u nas (oby jak najdłużej) białego i czerwonego. Ta-daaam! XXI Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej czas zacząć!
Kiedy przed ośmioma laty za jednym zamachem wybrano gospodarzy mundialu na rok 2018 i 2022, nie obyło się bez kontrowersji – ba, rezultat uznano za perfidny przejaw korupcji i kolesiostwa na najwyższym szczeblu organizacyjnym FIFA. Sternikom światowego futbolu nie po raz pierwszy zarzucano sprzedajność i służalczość względem petrodolarów i rubli pompowanych przez Gazprom. Rosja 2018 i Katar 2022 – na pewno nie brzmiało to tak dobrze jak Niemcy 2006 czy Brazylia 2014. Nawet niespecjalnie obeznany widz raczej nie postawi znaku równości pomiędzy piłką nożną, a definicją sportu narodowego w maleńkim Katarze. Nie o tym jednak chcę tu dziś pisać – jak wszyscy wiemy, protesty i zażalenia zdały się na nic, dzięki czemu już za chwilę po raz kolejny będziemy świadkami zmagań 32 drużyn, walczących między sobą o zdobycie najbardziej pożądanego trofeum w historii piłki nożnej.
Jeszcze w ubiegłej dekadzie, przed taką imprezą, faworytów można było wskazać dość łatwo – czołówka światowego futbolu ograniczała się do raptem kilku drużyn, triumfatorem okazywała się ostatecznie reprezentacja rzeczywiście w danym okresie najlepsza, a w przeciwieństwie do np. Euro 2004, mundial nie zwykł obfitować w niespodzianki. Warto też dodać, że jedynie Hiszpania w roku 2010 triumfowała w swojej historii po raz pierwszy. Dla Brazylii w 2002 r. było to zwycięstwo numer pięć, a dla Włochów w 2006 (i Niemców w 2014), tytuł numer cztery. Samo grono triumfatorów MŚ do dziś jest zresztą bardzo doborowe, ogranicza się bowiem zaledwie do ośmiu zespołów. To tylko pokazuje, jak trudnym i niezwykle elitarnym turniejem są mistrzostwa świata w piłce nożnej.
Poniżej chciałbym przedstawić listę drużyn, które moim zdaniem będą liczyć się w walce o tytuł na rosyjskich boiskach. Celowo nie używam słowa "faworyci", gdyż w tym roku stawka wydaje się naprawdę wyrównana. Ja na pewno nie odważę się koronować kogokolwiek, nie ma zatem co przywiązywać się do kolejności zaproponowanej poniżej.


Brazylia – najbardziej utytułowana reprezentacja w historii (5 zwycięstw), nie bez powodu co cztery lata wymienia się ją w gronie głównych faworytów. Gospodarz poprzedniego mundialu, który zakończył się dla "Canarinhos" totalną kompromitacją – makabrycznym 1:7 z Niemcami w półfinale i niesmacznym 0:3 z Holandią w meczu o 3. miejsce. Wszystko wskazuje jednak na to, że teraz w drużynie dzieje się dobrze, a kibice mogą mieć powody do optymizmu – Brazylijczycy w świetnym stylu wygrali eliminacje w strefie południowoamerykańskiej, zespół jest budowany wokół młodszych i zwyczajnie lepszych zawodników, niż ci, którzy brali udział w pamiętnej klęsce sprzed czterech lat, a tacy gracze jak znakomity bramkarz Alisson, przebojowy Philippe Coutinho, młodziutki, ale już ukształtowany Gabriel Jesus, czy w końcu jeden z najsłynniejszych i najlepszych piłkarzy globu Neymar, dają nadzieję na osiągnięcie dobrego wyniku. Selekcjoner Tite też wygląda na człowieka, który wie co robi. Może być ciekawie.


Niemcy – obrońcy tytułu, zadaniowcy, typowa drużyna turniejowa. Bez wielkich gwiazd w składzie, ale niezwykle zgrana i znakomicie ułożona. W eliminacjach nie straciła ani jednego punktu, w ostatnich spotkaniach towarzyskich grała co prawda przeciętnie, ale dla niej to akurat dość typowe, gdy zbliża się wielka impreza. Niemcy na mundialach czują się jak ryby w wodzie – do tej pory po cztery razy zdobywali złoto, srebro i brąz – nikt nie stawał na podium tyle razy co oni. Osobiście uważam, że o obronę tytułu będzie im bardzo ciężko, gdyż Oezil to już nie ten zawodnik, co cztery lata temu, Neuer dopiero co wrócił po bardzo długiej przerwie spowodowanej poważną kontuzją, a Mueller od dobrych dwóch lat gra totalny piach. Zdecydowanie brakuje też generałów z prawdziwego zdarzenia, takich jak Lahm czy Schweinsteiger, którym w szatni nikt nie podskoczył i nie pozwolił sobie na gwiazdorzenie niczym sensacyjnie niepowołany Leroy Sane. Największą gwiazdą drużyny wydaje się Toni Kroos, najlepszy chyba obecnie rozgrywający na świecie, pytanie jednak czy on jeden w tak dobrej formie wystarczy. Ten turniej będzie też chrztem bojowym dla dwóch graczy – Marco Reus (chyba) nareszcie zagra na wielkiej imprezie, przez co ma bardzo dużo do udowodnienia, natomiast młodziutki Timo Werner, w którym wszyscy chcą widzieć następcę Miroslava Klose, będzie musiał udowodnić, że zasługuje na przywdziewanie koszulki z numerem "9".

Włochy – czterokrotni mistrzowie świata, faworyci wielu... a nie, wróć, przecież oni na ten mundial nawet się nie zakwalifikowali!


Hiszpania – nie, nie lubię tej drużyny. Tak, będę kibicował, żeby odpadła jak najwcześniej. Jednak w tym elitarnym gronie umieścić ją muszę, w składzie ma po prostu za dużo znakomitych zawodników. Powtórka z zeszłorocznego mundialu jest w zasadzie niemożliwa, z takimi przeciwnikami w grupie, już teraz może szykować się na 1/8 finału – o ile z Portugalią szykuje się wyrównany i ciekawy mecz, to już takie Maroko czy Iran ograłaby reprezentacja U-17. W składzie "La Roja" znaleźli się starzy i chyba już nieco wypaleni znajomi, czyli Pique, Ramos, Busquets, Iniesta i David Silva, mnóstwo tu jednak też piłkarzy głodnych sukcesów, którzy pojawili się w reprezentacji już po wielkich latach 2008-2012 – mowa tu m.in. o genialnym bramkarzu Manchesteru United Davidzie De Gei, asach Atletico Madryt w postaci Koke i Saula, czy przedstawicielach Realu – Isco, Marco Asensio i Lucasie Vasquezie. To może być naprawdę wybuchowa mieszanka, zdolna do osiągnięcia bardzo dobrego wyniku.

Francja – zastanawiam się, czy na papierze nie jest to najsilniejszy zespół na tych mistrzostwach. Sama ofensywa, w której występują Griezmann, Lemar, Giroud, Mbappe, Dembele czy Fekir wygląda jak jakieś piłkarskie Avengers. Samo za siebie mówi też to, że w kadrze zabrakło miejsca dla takich piłkarzy, jak Martial czy Coman, że już nie wspomnę o od dawna niepowoływanych Benzemie czy Riberym. A jest tu jeszcze przecież Pogba, Matuidi, Kante, Tolisso, świetny blok defensywny, bardzo pewny bramkarz Lloris... zwycięstwo na Euro 2016 było o krok, jednak mocniejsza okazała się Portugalia. Teraz o triumf będzie jeszcze ciężej, jednak z takim składem i całkiem inteligentnym selekcjonerem, jakim jest Didier Deschamps, najtrudniejszymi przeciwnikami "Tricolores" mogą okazać się... oni sami.


Belgia – najzdolniejsza generacja w historii belgijskiego futbolu dawno już dorosła i każdy inny wynik niż medal zostanie odebrany w kraju jako porażka. W sumie nie powinno to dziwić – jeżeli w składzie znajdują się takie asy jak Courtouis, Verthongen, Kompany, Mertens, de Bruyne, E. Hazard czy Lukaku, oczekiwania muszą być wysokie. Dwa ostatnie turnieje zakończyły się dla Belgii już w ćwierćfinale – w Brazylii lepsza okazała się Argentyna, a na Euro we Francji dość niespodziewanie Walia. Niestety, w tym roku znów może być podobnie, gdyż zakładając najlepszy scenariusz, w ćwierćfinale rywalem "Czerwonych Diabłów" będą Brazylijczycy. A z nimi żartów nie będzie. Z drugiej strony – jak nie teraz, to kiedy? Ta drużyna może pokonać nawet "Canarinhos".


Holandia – żartowałem. Też się nie zakwalifikowali.


Argentyna – jedna z największych niewiadomych tego mundialu. Eliminacje były dla "Albicelestes" prawdziwą katorgą, do ostatniej kolejki nie było wiadomo, czy dwukrotnemu triumfatorowi MŚ i finaliście z 2014 r. uda się w ogóle do Rosji pojechać. Atmosfera zarówno w kraju, jak i drużynie też jest ciężka, decyzje selekcjonera Sampaoliego nieraz doprowadzały kibiców do furii, wielu zawodników nie znajduje się swojej optymalnej formie. Jednak gdy w drużynie ma się kogoś takiego jak Leo Messi, nigdy niczego nie można z góry przesądzić. Gwiazdor Barcelony nieraz już potrafił przejść obok meczu, by nagle odpalić z jakimś nieziemskim zagraniem i dać swojej drużynie zwycięstwo, mimo że wcześniej nic tego nie zwiastowało. A na samym Messim drużyna się nie kończy, w końcu taki Dybala, Higuain, Di Maria czy Aguero nie zaczęli grać w piłkę wczoraj i z niejednego pieca już chleb jedli.


Anglia – najdziwniejsza drużyna w historii piłki nożnej. Ojczyzna futbolu, to na jej ziemi rozgrywane są spotkania najbardziej widowiskowej ligi świata, która od lat dostarcza reprezentacji wielu rewelacyjnych piłkarzy... a mimo to jedynym jej sukcesem jest mistrzostwo świata w 1966 roku, zdobyte na własnym terenie po jednym z największych piłkarskich skandali, jakie widział świat. Poza tym brąz na Euro 68 i tyle. Poza edycją 66, Anglicy do półfinału mundialu dostali się tylko raz (!) – w 1990 roku. Dlatego też przy okazji jakiegokolwiek turnieju, stawianie Anglików w roli głównych faworytów rodzi zwykle falę wielu ironicznych i prześmiewczych komentarzy ze wszystkich stron. Ale jak tu zignorować zespół z takimi zawodnikami w składzie jak Harry Kane, Delle Ali czy Raheem Sterling? Podejrzewam, że nawet jeśli dojdą do tego ćwierćfinału (chociaż kto wie, czy wcześniej nie spotkają się z Polską, a tutaj może być różnie), to wszelkich złudzeń pozbawią ich Niemcy, ale z drugiej strony... może nadszedł właśnie ten czas, kiedy wyśmiewana od lat reprezentacja Anglii sprawi jakąś niespodziankę, w końcu grając bez presji jak na większości poprzednich turniejów?


Portugalia – aktualny, dość niespodziewany mistrz Europy. Drużyna grająca ostatnimi czasy mało widowiskowo, ale bardzo skutecznie. Świetne występy na turniejach przeplata fatalnymi – cztery lata temu w Brazylii nie wyszła nawet z grupy. Mając jednak w składzie takiego piłkarskiego dzika, jakim jest Cristiano Ronaldo, zawsze może mierzyć wysoko. Czegokolwiek by się o nim nie mówiło i nie słyszało, a ostatnimi tygodniami gwiazdor Realu nie ma zbyt dobrej prasy, jest to piłkarz, który potrafi odpalić w najmniej oczekiwanym momencie i z zera przemienić się w absolutnego bohatera. Dla zespołów, w których występuje, od zawsze jest bezcenny i nawet jeśli czasem nie wyjdą mu dwa spotkania, to w trzecim strzela hat-tricka i nikt już mu nie pamięta kiepskiej formy z wcześniejszych meczów. Dodajmy do tego będącego w świetnej formie Bernardo Silvę, zdolnego Adriena Silvę i znakomitego stratega, jakim jest selekcjoner Fernando Santos i nagle strefa medalowa przy dość korzystnej drabince wcale nie okazuje się taka odległa.


Chorwacja – osobiście uważam, że może to być czarny koń tego turnieju. Grupę ma bardzo wyrównaną, ale posiada też wiele argumentów, żeby wyjść z niej na pierwszym miejscu. Przy korzystnej drabince może dojść nawet do półfinału, a takim zawodnikom jak Luca Modrić, Ivan Rakitić, Mario Mandżukić, Ivan Perisić czy Mateo Kovacić z pewnością marzy się powtórka osiągnięcia ich starszych kolegów z mundialu we Francji sprzed dwudziestu lat. Oczywiście, równie dobrze z tej grupy mogą nie wyjść (co w ich przypadku nie byłoby niczym nowym), niemniej radzę zwrócić uwagę na tę drużynę, gdyż może na tym turnieju trochę namieszać.


Polska – na koniec oczywiście parę słów o naszych Biało-Czerwonych. Raczej mało kto postawi pieniądze na zwycięstwo naszej reprezentacji w Rosji, jednak wrodzony patriotyzm i sympatia do naszych "Orłów" każe spojrzeć na drużynę Nawałki łaskawym okiem i szukać w niej jak największej ilości pozytywów. Przede wszystkim – piłkarsko jesteśmy znacznie mocniejsi niż w 2002 i 2006 roku. Robert Lewandowski to światowa marka, zawodnik, który jest dla naszej reprezentacji bardziej wartościowy niż Messi dla Argentyny i C. Ronaldo dla Portugalii. Świeżo upieczony król strzelców Bundesligi, najlepszy strzelec eliminacji do mundialu, człowiek instytucja. Nieustannie powtarza, że to najważniejsza impreza w jego życiu, więc możemy mieć gwarancję, że na boisku będzie dawał z siebie 100 %. Łukasz Piszczek i Jakub Błaszczykowski zagrają swój pierwszy i prawdopodobnie ostatni mundial, więc o ich nastawienie też możemy być spokojni. Obojczyk Kamila Glika został wytworzony chyba na samym Olimpie, gdyż kontuzja, która miała wyeliminować naszego szefa defensywy na około 2 miesiące, jakimś cudem okazała się urazem, który nie eliminuje defensora Monaco z rosyjskich zmagań – na mecz z Japonią ma być gotowy. Przed Piotrem Zielińskim pojawia się idealna okazja na udowodnienie, że może stać się jednym z najlepszych rozgrywających Europy, a Grzegorzem Krychowiakiem, że wciąż umie grać w piłkę na najwyższym poziomie. O obsadę bramki też nie ma co się martwić, co więcej, mało która reprezentacja może pochwalić się takim bogactwem na tej pozycji. Za nami też bardzo cenne doświadczenie z Euro 2016, gdzie odpadliśmy bardzo pechowo, przegrywając dopiero po rzutach karnych z późniejszym triumfatorem całego turnieju, Portugalią, gdzie pokazaliśmy hart ducha, wolę walki i bardzo dobrą motywację. Selekcjoner Adam Nawałka od dawna udowadnia, że jest właściwym człowiekiem na właściwym miejscu, a jego prezencja, wiedza i podejście do piłkarzy zostawia daleko z tyłu jego poprzedników, którzy na jego tle wypadają wręcz karykaturalnie (zwłaszcza pewien Pan, który nie potrafił wyjść z banalnej grupy na Euro). Oczywiście, że łatwo nie będzie – nasza grupa jest bardzo wyrównana, zarówno Senegal, Kolumbia, jak i Japonia to drużyny bardzo nieobliczalne i jedyne co nam zostaje to nie kalkulować i grać w każdym meczu o pełną pulę. Zwłaszcza, że największą bolączką naszej reprezentacji są problemy z koncentracją, co nieraz było widać w meczach eliminacyjnych czy ostatnich spotkaniach towarzyskich. Pierwsze dwa spotkania zagramy w dodatku bez Kamila Glika, a bez niego w defensywie, delikatnie mówiąc, nie jest zbyt dobrze – pozostaje mieć nadzieję, że Pazdan znów wzniesie się na wyżyny swoich możliwości, a Bednarek pokaże, że nie bez powodu zaczął grać w Premier League. Jednakowoż schematu "mecz otwarcia – mecz o wszystko – mecz o honor" nie przyjmuję do wiadomości. Za długo czekałem na kolejny mundial z udziałem Polaków.


Mecz otwarcia już w ten czwartek – Rosja podejmuje Arabię Saudyjską, co rozpocznie istną lawinę piłkarskich emocji. Ja od dawna nie mogę się doczekać, a Wy?


Daniel Włodkowski, aka BZDUR STEJK