niedziela, 2 października 2016

Co by tu obejrzeć?

Jim Carrey, Truman Show" (źródło: www.wallpaperdx.com)

Każdy z nas ma swoją ulubioną formę spędzania wolnego czasu. Jedni lubią dzielić chwile ze znajomymi w mieście, drudzy preferują spokojny wieczór przy książce i płycie ulubionego zespołu, jeszcze inni rozumieją relaks jako projekcję filmu, najlepiej w jak najwyższej jakości audio-video i na jak największym ekranie. Nie skłamię, jeśli powiem, że to właśnie tę formę odprężenia się zaliczam do swojej czołówki. Jeżeli jednak zdążę już podjąć decyzję, że wieczór spędzę przed telewizorem bądź ekranem kinowym, nie pozostaje mi nic innego, jak dokonać najważniejszego wyboru – co właściwie będę oglądać? Wbrew pozorom, nie jest to wcale takie proste i oczywiste.
W rozmowie na temat szeroko pojętej kinematografii na dzień dobry zwykle pada pytanie: „jaki jest twój ulubiony gatunek filmowy?”. Przyznam, że bardzo nie lubię udzielać odpowiedzi na tak postawioną kwestię. A to dlatego, że zamykanie się na jeden, ewentualnie dwa rodzaje, mocno ogranicza nie tylko dostęp do niezwykle bogatego zasobu ciekawych produkcji, ale blokuje też chociażby możliwość zapoznania się z wyjątkowo interesującymi kreacjami naszego ulubionego aktora. Aby dobrze przedstawić ten problem, posłużę się ilustracją – naszym numerem jeden jest, powiedzmy, Jim Carrey. Artysta kojarzony raczej z rolami typowo humorystycznymi. Dzięki swoim występom w takich filmach, jak „Ace Ventura”, „Głupi i Głupszy”, „Maska” itp., zaszczepił w nas miłość do komedii. Uwielbiamy, gdy robi z siebie błazna na ekranie, więc szukamy podobnych, niespecjalnie wymagających pozycji, które mają na celu nas wyłącznie rozbawić. W efekcie, po kilku miesiącach, na naszym liczniku obejrzanych filmów widnieją jedynie oparte na tym samym schemacie i łudząco do siebie podobne komedie. Oczywiście, nie mam na celu krytykować koneserów tego typu rozrywki, jednak czy przypadkiem taki sposób selekcji nie tylko szufladkuje naszego ulubieńca, ale też odbiera nam możliwość poznania czegoś zupełnie nowego, a co może przecież zmienić zupełnie nasze podejście do kina jako całości?
 Każdemu, kto nie ma pomysłu na wybór odpowiedniego filmu (a często widzę tego typu pytania na Facebooku), proponuję inny sposób poszukiwań. Weźmy jeszcze raz na tapet naszego Jima C., którego filmografia jest notabene bardzo interesująca. Zamiast sięgania po kolejną komedię, zainteresujmy się na przykład „Człowiekiem z Księżyca” – biografią niezwykle barwnego komika, Andy'ego Kaufmana, który wsławił się swoimi specyficznymi występami, nie do końca rozumianymi przez publiczność. Carrey nie tylko potwierdza tu swój talent komediowy, ale pokazuje także, jak świetnym aktorem dramatycznym potrafi być. Kolejnym, rewelacyjnym filmem z nim w roli głównej, jest także „Truman Show” – niezwykle proroczy w swoim przesłaniu obraz, ukazujący wielką, niestety często też destrukcyjną, siłę programów typu reality show. Od siebie dodam, że moim zdaniem, J.C. wypadł tutaj najlepiej w całej swojej karierze. „Zakochany bez pamięci”, „Numer 23” – kolejne, wydawałoby się nietypowe role naszego bohatera. Do wyboru, do koloru.
Powyższy przykład miał na celu ukazać pewien schemat, który stosuję już od dobrych paru lat. Oczywiście, nie trzeba ograniczać się jedynie do filmografii swojego ulubionego aktora. Po seansie, warto spojrzeć chociażby na nazwisko reżysera – jeżeli odpowiada nam styl, w jakim poprowadził akcję danego filmu, zerknijmy na jego dorobek artystyczny, a być może znajdziemy coś, co nas zainteresuje i zmieni podejście do gatunku, z którym nie mieliśmy wcześniej do czynienia. To samo tyczy się scenarzystów (w końcu fabuła to jeden z najbardziej istotnych elementów danego dzieła), kompozytorów (czymże byłyby filmy bez muzyki), czy chociażby autorów zdjęć (miło ogląda się obraz, w którym można podziwiać zapierające dech kadry).
Jeżeli zatem masz dzisiejszego wieczoru ochotę na seans, a brak Ci pomysłów – nie poddawaj się! Pomyśl, czego oczekujesz od filmu i co sprawia, że w trakcie projekcji nie zerkasz nerwowo na zegarek. Gatunek w tym przypadku to sprawa drugorzędna. Sam, gdy spoglądam na swoje najwyżej ocenione produkcje, widzę tam przygodę, gangsterkę, dramaty obyczajowe i sądowe, a nawet... melodramaty!


Pozdrawiam,
Daniel Wu. AKA Bzdur Stejk.

5 komentarzy:

  1. Właściwa forma - "weźmy na tapet" <3 Wzruszające!

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak jest! Dbamy o poprawność językową, nie powtarzamy frazesów! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ^^



      Dobry sposób na szukanie, na pewno wypróbuję :)

      Usuń
  3. rewelacja teskt, a sposób stosuje ten sam!

    OdpowiedzUsuń