sobota, 1 października 2016

Witam serdecznie!

Stało się. Oto mój pierwszy post na blogu. Tadaaam! Brzmi to dość abstrakcyjnie, ale jednak słowo ciałem się stało (cóż za piękna gra słów). Ok, po kolei - skąd w ogóle pomysł, żeby przelewać swoje myśli na (elektroniczny) papier?
Smykałkę do pisania przejawiałem już w latach szczenięcych - kiedy inni bawili się na podwórku, ja, siedząc w pokoju, potrafiłem pisać wymyślone przez siebie opowiadania albo tworzyć w zakupionych przez rodziców zeszytach własne egzemplarze mojego ulubionego komiksu, “Kaczora Donalda”. Wszystko to było oczywiście okraszone idealną polszczyzną i bezbłędną ortografią, gdyż tę dziedzinę języka jakoś upodobałem sobie szczególnie, łatwo więc można się domyślić, że obecnie, w XXI wieku, ciężko jest mi odnaleźć się w internetowej rzeczywistości. Aha, zanim zostaną wysnute pewne wnioski - na boisko grać w piłkę też wychodziłem, aż tak źle ze mną nie było.
Pomimo swojej sympatii do pisania, w szkole wcale najlepszych ocen nie miałem. A to dlatego, że interpretując dany utwór czy dzieło literackie, zwykle wysnuwałem własne wnioski, które niestety nijak nie pasowały do sporządzonego gdzieś w odmętach tego świata magicznego klucza odpowiedzi. “Co autor miał na myśli”? Taa, jasne. Raczej “co interpretator-imperator sobie wymyślił”. Zero punktów, panie Danielu. No nic, nie chcę rozpisywać się na temat forsowania nauki płytkiego myślenia w szkołach, bo nie tym zamierzam dzielić się na swoim blogu.
Wraz z pojawieniem się Facebooka i jego wspaniałej opcji, jaką okazało się zamieszczanie swoich wpisów i komentarzy, mogłem wreszcie się nieco “wyżyć”. A to skomentowało się mecz reprezentacji i obsmarowało ówczesnego selekcjonera, a to się poszło do kina i skrobnęło mini-recenzję, a to posłuchało się nowej płyty dobrego zespołu i poleciło znajomym. W pewnym momencie z różnych profili znajomych zaczęły napływać do mnie wiadomości zawierające tajemniczą prośbę: “załóż bloga”. Przyznaję się bez bicia - w tym temacie byłem mocno do tyłu, a słowo “blog” kojarzyło mi się raczej ze łzawymi wpisami dorastających nastolatek, jak to im jest w życiu źle i niedobrze, bo ich “stajl” nie odpowiada rówieśnikom (straszna ignorancja, wiem). Trochę się zdziwiłem, gdy po czasie zobaczyłem, jaką markę potrafili sobie wyrobić niektórzy blogerzy. Apogeum próśb nastąpiło jednak, gdy ma szanowna żona postanowiła założyć tajną grupę na Facebooku, w której nakazała każdemu członkowi zaspamować moją tablicę i skrzynkę odbiorczą, abym w końcu pękł i tego bloga założył. Przyznaję, długo się opierałem. Tak z ponad 2 lata.
Także proszę! Chcieliście bloga, to go będziecie mieli. Nie obiecuję, że będę pisał codziennie, zamierzam stawiać na jakość, a nie ilość wpisów, no i przede wszystkim aktywność uzależnię od mojego humoru, a jest on dość zmienny (he he he). Zapewne myślicie sobie: “a o czym ten blog?”. Mam kilka pasji, ale 3 wyróżniają się szczególnie: film, sport (z naciskiem na piłkę kopaną) i muzyka. O tym trzecim raczej za dużo pisać nie będę - nie czuję się autorytetem, jeśli chodzi o gatunki muzyczne, zwłaszcza, że mój gust jest dość skonkretyzowany i mało uniwersalny (zupełnie nie odnajduję się w typowej dla ostatnich lat elektronice), co sprawia, że w tym temacie lepiej dogadam się z rówieśnikami moich rodziców, aniżeli moimi. Niemniej coś tam od czasu do czasu skrobnę, wrzucę, może przypomnę. Będzie sentymentalnie. A film i sport? Kto mnie zna, ten mniej więcej wie, że potrafię na ten temat pisać dużo. No cóż… pożyjemy, zobaczymy.
I na koniec - dlaczego taka nazwa bloga? Kto myślał, że będzie to strona kulinarna, niestety srogo się zawiedzie. Na gotowaniu znam się tyle, co Nowozelandczyk na skokach narciarskich. Za to lubię jeść. Zwłaszcza steki. A w dzisiejszych czasach wpis na Facebooku bądź forum, zawierający co najmniej kilka tysięcy znaków, to dla wielu zwyczajny stek bzdur. “Coś tam sobie napisał, a pewnie nawet się na tym nie zna”. No właśnie. Ja tam się nie znam, ale sobie popiszę. Kto spędził ze mną trochę czasu, ten wie, że sarkazm i cynizm to moi dobrzy przyjaciele. Nazwa jest więc, jak widać, mocno ironiczna, dodatkowo wyłoniona w trakcie głosowania wśród znajomych i dość odpowiednia dla typowych dla mnie przydługich, mądralińskich wpisów.
Jeśli więc dotarłeś do końca tego tekstu, gratuluję! Możesz czytać mojego bloga! Jednak jeżeli nie będziesz się zgadzał z tym, co napiszę, z góry proszę Cię - nie hejtuj. Lubię dyskutować, polemizować, ale nienawidzę nieuzasadnionej krytyki i internetowego buractwa. Jeśli zupełnie nie interesuje Cię to, co będę tu zamieszczał… po prostu nie czytaj. Zaoszczędzisz sobie czasu i nerwów.
Nie pozostaje mi zatem nic innego jak zaprosić Was wszystkich do czytania moich wypocin, a także polecania i udostępniania - w końcu jak już zacząłem pisać, to niech dotrze to do jak najszerszego grona odbiorców!

Pozdrawiam,
Daniel Wu. AKA Bzdur Stejk.

11 komentarzy:

  1. Bardzo ładnie!

    PS Wnoszę o wolność słowa w komentarzach!

    OdpowiedzUsuń
  2. Daniel, już jestem twoją wierną fanką. Zapowiada się ciekawie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Daniel, już jestem twoją wierną fanką. Zapowiada się ciekawie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Piszesz, że chcesz stawiać na jakość, więc:

    (...) kiedy inni bawili się na podwórku, ja, siedząc w pokoju [przecinek] potrafiłem pisać wymyślone (...)
    No cóż… pożyjemy, zobaczymy. – „Pożyjemy” wielką literą.

    Zamień jeszcze dywizy (-) na myślniki (–), cudzysłów angielski (" ") na polski („ ”), a cyfry pisz słownie i będzie pięknie.

    Kurde, nie wiedziałam, że tak dobrze piszesz. Masz lekkie pióro, dobrze się czyta. No i jest co czytać. Na pewno będę wpadać.

    Pozdrawiam!
    Nitpicking Queen

    OdpowiedzUsuń
  5. W tym przypadku po wielokropku nie stawiamy wielkiej litery ;) co do strony typowo technicznej na blogu, cały czas ją poznaję, więc z czasem na pewno parę rzeczy poprawię - w świecie blogów jestem nowy ;) a pisząc o jakości głównie chodzi mi o wysoki poziom samego tekstu, a nie dziesiątki nudnych, co chwilę wrzucanych postów. Co oczywiście nie oznacza, że nie zależy mi na stronie językowej, którą traktuję poważnie i przed publikacją sprawdzam tekst 2-3 razy (co jak widać, wcale nie gwarantuje absolutnie bezbłędnej treści).
    Pozdrawiam również ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. ktoś tam jednak skakał w tej Nowej Zelandii :D dawno ale skakał :D hahaha https://pl.wikipedia.org/wiki/Krajowe_rekordy_w_d%C5%82ugo%C5%9Bci_skoku_narciarskiego_m%C4%99%C5%BCczyzn

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, brawo za to znalezisko ;) to właśnie do tego "rekordu" piłem między wierzami, stosując moje porównanie ;)

      Usuń
    2. skusiłeś żeby sprawdzić :D

      Usuń
  7. Bardzo proszę o jeden wpis dotyczący kotów! :D

    OdpowiedzUsuń